Ostatnio przeczytalam 3 ksiazki, ktore w pewien sposob wiazaly sie z jedzeniem lub gotowaniem.
Zaczne od Gourmet Rhapsody Muriel Barbery.
Na proze tej francuskiej pisarki trafilam po obejrzeniu fantastycznego filmu na podstawie jej ksiazki zatylowanej The Elegance od the Hedgehog. Polecam zarowno film jak i ksiazke. Po wyjsciu z kina czulam sie jak po obejrzeniu Amelie, to wspaniala historia pelna ciepla i humoru.
Wrocmy jednak do Gourmet Rhapsody. Jest to historia o paryskim krytyku kulinarnym na lozu smierci. Uwielbiany przez jednych, znienawidzony przez wielu decydowal on o losach francuskich kucharzy i wlasciecieli restauracji, swoimi krytycznymi i ostrymi artukulami przekreslil kariere niejednego z nich. Widzimy go na lozu smierci, otoczonego rodzina, z ktora nie ma najlepszym kontaktow przez swoj nielatwy nazwijmy to charakter. W ostanich dniach swojego zycia jedynym pragnieniem znanego krytyka jest odanalezienie tego jedynego smaku; smaku sczescia. Powraca on do roznych momentow swego zycia, odwarza rozne potrawy i okolicznosci w ktorych je spozywal. Fantastyczne, wrecz poetyckie sa opisy tych potraw. Niczym Proust szuka w swej podswiadomosci tej jedynej magdalenki. Zdradze tylko tyle, ze zakonczenie jest dosc zaskakujace. Polecam.
Kolejna ksiazka, ktora przeczytalam to Comfort Food Kate Jacobs. Wiem, wiem, nie jest to ksiazka, ktora ma szanse na literackiego Nobla, Ci ktorzy czytali Piatkowy Klub Robotek Recznych wiedza co mam na mysli. Sa to bestsellery, bardzo latwe w czytaniu. Ja jezdze codziennie metrem, rano w drodze do pracy moge czytac nawet Kanta, ale w drodze powrotnej wieczorem juz nie bardzo. Stad lista moich lektur jest dosc roznorodna.
Ostatnia pozycja jest zdecydowanie bardziej ambitna. Czytam wlasnie ksiazke pt. Ptaszyna wegierskiego pisarza Dezső Kosztolányi z 1924 roku.
Kosztolányi opisuje tydzien z zycia starszego malzenstwa Vajkay po wyslaniu swej doroslej corki na wakacje do rodziny. W ich monotonne zycie wkradna sie na nowo male przyjemnosci, jak wyjscie do teatru czy restauracji. Od lat tego nie robili, gdyz ich corka stara panna nie lubila teatru a jedzenie poza domem szkodzilo jej. Vajkay oddaja sie dawno zapomnianym malym przyjemnoscia, ktore tak naprawde czynia nas szczesliwymi.Chyba wlasnie to urzeklo mnie w tej ksiazce, ta swoista apoteoza slow and simple life.Ksiazka jest jednak w swej wymowie smutna gdzyz opisuje toksyczne relacje rodzinne. Podobaja mi sie wspaniale opisy posilkow, szczegolnie opis wegierskiego gulaszu. Fantastyczna lektura. Brakuje mi jeszcze kilku stron do konca, dlatego bede juz konczyc. Milej lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz